Jak nie stracić przyjaciół
- SzczurSzur
- User
- Reactions: 20
- Posty: 58
- Rejestracja: 10 lut 2025, 11:59
Re: Jak nie stracić przyjaciół
Nie wiem. 
Ale czasem tak w życiu jest, że ludzie dojrzewają, zmieniają się, pojawiają się partnerzy, rodziny i po prostu drogi się rozchodzą. I nie ma w tym niczyjej winy.

Ale czasem tak w życiu jest, że ludzie dojrzewają, zmieniają się, pojawiają się partnerzy, rodziny i po prostu drogi się rozchodzą. I nie ma w tym niczyjej winy.
Re: Jak nie stracić przyjaciół
Na realnych znajomościach, czy też przyjaźniach się bardzo przejechałam, a niby lata się znaliśmy wzajemne zrozumienie przez choroby, pomaganie w czasie "Majka zakochałam się w X, co mam zrobić on na mnie nie zwraca uwagi?" I doradzanie w sprawach cięższych też było, listy pisanie po nocy, grube jak poduszka
Zaklejane taśmami byle by dotarło całe do adresata, podwójne czasem potrójne koszty znaczka to były czasy.... wspólne spotkania wyczekane raz na parę lat, a potem czar prysł nagle, wysłana fotka ze ślubu, potem obietnica że podczas ciąży się spotkamy bo masz urlop i co? Bambino na świecie już siedzi w wózku a spotkania jak nie ma tak nie ma. Zasłanianie się brakiem czasu i mężem. Z drugą dziewczyną podobnie też mpd, przyjaźń wspólne spotkania jeszcze z TPD MPD cos jakieś muzea, kino... i oczywiście w międzyczasie listy, podobnej tony. Parapetówka na nowym mieszkaniu A. potem jej list o zdanej maturze i wybieraniu się na studia.... I dupa w sieci widziałam tylko zdjęcie ze ślubu i nawet zero powiadomienia a niby taka przyjaciółka jedna z drugą. Myślałam mpd lepiej się zrozumiemy, wcześniej uraz po wypadku też pomagałam (słało się dziewczynie na wieś jakieś gazety z pomocą do matury i zdała dzięki temu), a teraz.... spierdalaj kaleko mam męża dzieci, nie jesteś mi potrzebna... Co do znajomości net też często się urywały. Na co dzień mam tylko zdalny kontakt z Karolem i tu coś tam napiszę na jednym z for naszych i tyle. W ipon praktycznie tylko czytam i to mało. Może ja w wyniku pracy, problemów ze schorzeniami, nauki też się nieco odsepraowałam ale przecież tamte znajome znają mój adres domowy, jestem na fb więc można drapnąć wiadomość, nie którzy nawet znają maila... Myślę, że nie chodzi już o dojrzewanie, małżeństwa, ale też o uczciwość i lojalność, bo przecież są/bywają przyjaźnie ponad małżeństwem czy chorobą może odzywa się dana osoba z drugą co któryś miesiąc, ale jest ten list/telefon/mail nie jesteśmy na innej planecie kontakt jest obecnie bogaty w możliwości trzeba chcieć podtrzymać relacje w czasie lepszym i trudniejszym. Chyba, że to było wszystko tylko dziecinne albo co gorsza na tle romansowym lub po prostu płytkie.

- SzczurSzur
- User
- Reactions: 20
- Posty: 58
- Rejestracja: 10 lut 2025, 11:59
Re: Jak nie stracić przyjaciół
Terapeutka mi mówiła, że ludzi łączą traumatyczne przeżycia. Dlatego mam tę moją psiapsi, z którą znam się od 2012 roku i trzymamy sztamę. Dlatego trzymam sztamę z ekipą, którą od x lat znam z forów psychiatrycznych (odklejeńcy odpadli sami). Dlatego jestem z moim facetem.
A te znajomości, które miałam irl...? Było to na zasadzie "dziwaki i wyrzutki trzymają się razem, bo nikt nic lepszego nie wymyślił". A jak przestałam wyświadczać przysługi na każde skinienie, to w końcu też poszłam w odstawkę. A poza tym sorry, ale mój partner jest dla mnie ważniejszy, niż fochy koleżanki, która myśli, że świat kręci się wokół niej i każdy ma myśleć i żyć jak ona.
@wercia555 i doskonale rozumiem Twój żal.
Ja też pewnym osobom pomagałam, starałam się, angażowałam, a one koniec końców mnie zlały w momencie, kiedy to ja potrzebowałam ich pomocy (i to serio niewielkiej).
A te znajomości, które miałam irl...? Było to na zasadzie "dziwaki i wyrzutki trzymają się razem, bo nikt nic lepszego nie wymyślił". A jak przestałam wyświadczać przysługi na każde skinienie, to w końcu też poszłam w odstawkę. A poza tym sorry, ale mój partner jest dla mnie ważniejszy, niż fochy koleżanki, która myśli, że świat kręci się wokół niej i każdy ma myśleć i żyć jak ona.
@wercia555 i doskonale rozumiem Twój żal.

Ja też pewnym osobom pomagałam, starałam się, angażowałam, a one koniec końców mnie zlały w momencie, kiedy to ja potrzebowałam ich pomocy (i to serio niewielkiej).